wtorek, 29 lipca 2014

Rosa, Masza i urodziny


Rosa i Masza to siostry, które długo zwlekały by się rozdzielić, i rozejść. Od zawsze się lubiły. Przypadły sobie do gustu już jako tkaniny. Masza jest starsza parę dni, dokadnie cztery (jak ustaliłyśmy z Domi), a Rosa - długo oczekiwana, zdecydowanie stanowiła przyjemną niespodziankę.
Dziewczyny są większe niż te poprzednie na kiermaszu, mierzą aż 45 cm. Sesja na podwórku (po-urodzinowym), odbyła się za pozwoleniem, i  z pomocą Domi i Mani - u których to Masza i Rosa znalazły dom. One to również nadały im imiona. Zobaczcie.


Rosa i Masza


Rosa i Masza


Rosa - ulubienica Domi

Rosa

Masza


Rosa jest baletnicą, a Masza - podróżnikiem.


Masza




Masza

Rosa i Masza to siostry, więc nie mogło być inaczej, by lalki trafiły w inne niż siostrzane ręce :)  Domi i Mania były bardzo zadowolone mogąc się razem bawić.
Podobają Wam się ?



***


I na koniec małe podsumowanie.

Co zrobić w urodziny 2 - latka... ???? To pytanie chodziło mi po głowie, już miesiąc przed urodzinami. Najbliższa rodzina, i zabawa dla dzieci - na tym się skupiłam. Wymyśliłam zatem, że po pierwsze - ozdobię podwórko ( impreza odbywała się u babci Ali ). Tylko co zrobić, by było tanio, pomysłowo i ... ekologicznie ... ?


Moje pomysły na imprezę 2-latka:



Girlandy z odzysku ...

Oto girlandy wykonane z makulatury, którą namiętnie zbieram i przekazuję odpowiednim pojemnikom.. Spełniły swoją funkcję, nawet mnie zaskoczył efekt, bo naprawdę mi się spodobały. Zawieszone na zwykłym sznurku, i przeciągnięte przez podwórko, nadały sytuacji wymiar imprezy :D
Do tego (przyznać muszę nieco z niechęcią) doszło kilka balonów - dzieci je uwielbiają, oraz pewne małe akcesoria urodzinowe...

girlandy z odzysku :)

Akcesoria

Na urodzinach dziecięcych nie może zabraknąć, kartonowych czapeczek, papierowych trąbek, czy kolorowych, papierowych talerzy (w naszym przypadku tych ze Skubim :)) Dzieci lubią ładne przedmioty, i każdy detal ma dla nich znaczenie, tylko my dorośli nie zawsze zwracamy uwagę na otaczające nas małe elementy.... Każdy dodatkowy gadżet, przypomina o okazji. Ale pamiętajcie - bez przesady ;)




Piniata z ulubioną myszką Maniuli




Piniata

Pomysł na piniatę, przyszedł ... Tak pomyślałam, że to w sumie fajna zabawa, i spróbuję zrobić... Do pracy zabrałam się już tydzień wcześniej.  Ją również wykonałam z makulatury, tzn "Super XgazetyX". Mini jest ostatnio ulubieńcem Mani, zatem piniata ostatecznie miała przypominać właśnie tą myszkę. Do środka oczywiście wrzuciłam mnóstwo cukierków i serpentyn zrobionych z bibuły. Dzieci były zachwycone, gdy wymachiwały z zawiązanymi oczami pałką z nadzieją na trafienie. Oczywiście dały radę. Osiągnęły cel.

Jeśli chcecie piniatę, na urodziny swoich pociech, możecie ją zrobić sami, ja robiłam według tutorialu o tutaj, jednak pamiętajcie, że zajmuje to dużo czasu. Dlatego też zawsze możecie skorzystać z mojej pomocy, i ją u mnie zamówić ;)

Malowanie buzi... 

Już jakiś czas temu, przygotowując się do urodzin zakupiłam kredki do malowania buzi - nie polecam. Teraz skusiłabym się raczej na farby. Pędzlem jednak łatwiej malować - przynajmniej mi. Maniula atakowała niczym smok podrywający ofiarę w przestrzeń powietrzną, porywając do swojego gniazda. Pewna ręka i brak zaskoczenia pozwoliły mi dokończyć dzieło :)

malujemy buzie !

Muzyka

Tej oczywiście nie może zabraknąć na dobrej imprezie, jeśli przymierzacie się do zorganizowania takiej, bardzo polecam. Tańce, podkoki, i bieganie po całym podwórku, tak to był zdecydowanie dobry pomysł. Dziecięce piosenki wywołąją uśmiech na każdej buzi :)

O ciastach, ciasteczkach i torcie...


Tort przy takiej okazji, jest wręcz podstawą, dlatego nie będę o tym pisać. Bo każdy zaczynając organizować przyjęcie zaczyna właśnie od tego punktu. Za to polecę Wam jeden przepis na ciasto który zachwycił najmniejszych gości to brownies z marshmallows i migdałami, do tego muffiny z bananami, rodzynkami, i pszenicą z melasą i migdałami, ciasteczka owsiane z gorzką czekoladą, sernik na zimno z brzoskwiniami, oraz ciasto z kubusiem - trochę zaszalałam ;)
Do tego obiad, którym na szczęście zajął się mąż :) jako, że przyjęcie w ogrodzie, skorzystaliśmy z grilla.



 Wszyscy byli zadowoleni, była rodzina i było "sto lat". I to było najfajniejsze :)




poniedziałek, 21 lipca 2014

pokrowiec na aparat - z filcu

Postanowiłam chwilę odpocząć, od szycia ubrań i zabawek.... Nie udało mi się to jednak w pełni, gdyż nieświadoma powyższego postanowienia, w tzw "wolnej chwili" do ręki wzięłam igłę i nitkę i zaczęłam ćwiczyć ściegi ręczne :) Jak wiecie, im więcej się szyje, tym ładniej się szyje, a ja ciągle dążę do perfekcji, i przyznać muszę, posiadam świadomość tego jak wiele mi jeszcze do niej brakuje :) Nie zrażam się jednak - już taki ze mnie osobnik, że wszelkie potknięcia i porażki działają na mnie motywująco, wszelkie sukcesy tym bardziej napędzają do działania !
  Rzecz to nie idealna - świadoma jestem.... ale dlaczego mam Wam pokazywać tylko rzeczy które według mnie wychodzą dobrze ?
Teraz czas na użyteczność, brakowało mi pokrowca na aparat, ciągle nosiłam go w portfelu, dzięki niewielkim gabarytom idealnie się tam mieścił, lecz odkryty ekran lcd ciągle obijał się o monety (o zgrozo!), a ja lubię mieć zawsze aparat przy sobie, i złapać jakąś ulotną chwilę w razie jej szybkiego mijania.... Lubię później popatrzeć i wspomnieć nostalgicznie jak to czas leci, pory roku się zmieniają, ludzie dojrzewają, dzieci rosną, świat się zmienia. . . .
I chociaż uwielbiam "lustrzanki", to zdecydowałam się (tymczasowo) na zakup takiego małego cuda (Canon IXUS 500 HS) właśnie z tego względu, że zawsze wszędzie zabieram go ze sobą :) a ten jest prosty, szybki, i mały. Nic więcej. Do szybkiego łapania uciekającej chwili.

Zapraszam do obejrzenia mojego nowego uszytku. Ćwiczę ściegi ręczne, i tak w trakcie pracy powstał pokrowiec na aparat fotograficzny z filcu, z wszytą gąbką - na wypadek upadku, oraz tkaniną wodoodporną - na inny wypadek ;)
Jest to mój pierwszy tego rodzaju uszytek-użytek, bądźcie więc wyrozumiali :)
Osobiście jestem zadowolona, z pewnością szybciej by było pójść do sklepu i kupić gotowy, ale ja nie lubię szybciej, ja wolę - po mojemu. A ten pokrowiec, jest w każdym calu "po mojemu".







I chociaż gąbka wychyla się tu i ówdzie, to jestem przekonana, że spełni on odpowiednio nadaną mu funkcję :) Ucząc się na błędach, następny taki użytek, będzie z pewnością estetyczniej wykonany.

Pozdrawiam !


sobota, 19 lipca 2014

sukienka z dresówki dla malucha

 Zostało mi jeszcze trochę dresówki.... Zastanawiałam się co z niej zrobić...  miały być spodnie dla męża, ale okazało się, że za mały kawałek materiału.... Pomysł wpadł do głowy, w zasadzie znikąd. Tak po prostu, rozłożyłam dzianinę na podłodze, a Mania się na niej położyła :) Zazwyczaj, tak mi pomaga przy szyciu :)
Zrobiłam wykrój, ale tylko góry, dół cięłam bez wykroju. W trakcie pracy narodził się pomysł, wstawienia tkaniny na ramionach. Gdzieś w pudełku znalazłam resztkę czarnej, pikowanej, wydała mi się idealna ... postanowiłam ją wykorzystać, w zamyśle czarna tkanina miała też wykańczać dół sukienki, lecz było jej zbyt mało ... Więc efekt końcowy jest taki:


sukienka z dresówki - przód


sukienka z dresówki - tył

Ramiona wzmocniłam z lewej strony dodatkowym paskiem z dresówki, dzięki temu są sztywne, i wyglądają prawie jak "pagony" w mundurze.
Zdecydowanie dresówka jest moim ulubionym tworzywem, do szycia.


lamówka wokół szyi i ramion dodatkowo usztywnia całość

wykończony dół
produkt ometkowany :)

I na koniec zdjęcie zadowolonej modelki. Lubię szyć dla dzieci :) Mania bardzo się cieszy z nowej sukienki :)








Zatem do następnego uszycia !


poniedziałek, 14 lipca 2014

żyrafy wychodzą z szafy

Słońce świeci tak, że ze spacerem nieco trzeba poczekać. Inaczej jakoś należałoby spożytkować ten czas :) Może spróbuję coś napisać i pokazać Wam moje ostatnie zmaganie.

***

Łatwo nie było przyznam, i wcale o stopień trudności tutaj nie chodzi. Już tłumaczę - tę pracę wykonuję od czerwca - wstyd się przyznać, ale naprawdę czasu nie miałam. Nadeszła ta chwila, gdy wyciągnęłam niedokończoną zabawkę z szafy. Odłożyć już jej nie mogłam, gdyż  zamysł był taki, by zabawka była prezentem na dzień dziecka, a że minęło już wystarczająco dużo czasu, trzeba było się zmotywować, i dokończyć zaległe prace. Jaś ma 7 miesięcy i jest cudny - w ramach wytłumaczenia powiem, że to nasz mały sąsiad. A mi ogromną radość sprawia obdarowywanie, szczególnie dzieci. Nie narzekają, nie krytykują, zazwyczaj są bardzo szczęśliwe, że dostały prezent.

żyrafa dla Jasia z "metkami"
No z tym 1 czerwca trochę nie wyszło .... ;) ale Jaś nie narzeka, nieco zawalona pracą musiałam odłożyć ten projekt na wolną chwilkę ;) Doczekał się :) Żyrafa ma 29 cm długości, i tzw metki - dzieci w tym wieku za nimi przepadają, a Jaś szczególnie namiętnie darzy je sympatią :) Mama Jasia bardzo lubi zestawienie szarość - czerwień. Zatem dylematu nie miałam, od początku wiedziałam jak to ma wyglądać. Żyrafa z drugiej strony jest czerwona, w szare łatki. Szyta turkusową muliną.

Jasiowa żyrafa
Oczywiście, gdy żyrafa była już gotowa, Maniula musiała ją przetestować ;) tzw sprawdzanie jakości : czy żadna nitka nie odstaje, czy wszystkie łatki są na swoich miejscach, i czy tasiemki oby się nie oderwą jak Jaś się będzie bawił. Ufffff.... wszystko ok :)
Mani tak się spodobała ta żyrafa, że nie chciała się z nią rozstać, pozostało tylko jedno wyjście ....

Maniulowa żyrafa z "metkami"
Mania ma swoją żyrafę, tym sposobem Jasiowi oddała prezent bez żalu :) O to chodziło ! Oczywiście żyrafa jest w całości wykonana ręcznie. Szyta fioletową muliną ściegiem ręcznym, co by nudno nie było.

Wszyscy są zadowoleni :) czyli ogromne spóźnienie z mojej strony nie zostało zauważone przez dzieci.....


***


Zbliżają się drugie urodziny Mani, zastanawiam się co przygotować. Może macie jakieś pomysły na przyjęcie w ogrodzie ? Kilka pomysłów już jest, zdam Wam relację po :)

***



sobota, 5 lipca 2014

a po godzinach robi się gorąco

Muszę przyznać, że w ostatnim czasie pochłonął mnie zupełnie pewien projekt, który trwa już od dwóch miesięcy. Za wiele mówić nie powinnam, wiecie jak to jest z projektami... Gdy już dojdzie do jego realizacji - wtedy z pewnością się podzielę, i opowiem wszystko od początku. A tymczasem zostaje mi naprawdę niewiele czasu wolnego. Ten wolny czas który pozostaje muszę podzielić na opiekę nad córką, potrzeby własnego wyciszenia, porządki domowe... i wiecie na szycie obecnie już nic nie pozostaje. Staram się jak mogę, ale wieczorem, gdy już wszystko ogarnięte i mogłabym coś zrobić, padam, odpływam, tracę kontakt, i nawet nie wiem kiedy znikam...
Nie jest to lament, ani nawet biadolenie, nie zrozumcie mnie źle. Lubię być aktywna, i lubię działać - więc z pewnością sobie z tym poradzę :) Tylko wody musi trochę przepłynąć i z wiadra musi się ulać, by zostać mogło tyle ile trzeba.
Pisząc ten post ktoś niecierpliwie stoi z boku i czeka, kiedy skończę... i będziemy mogły wyjść na dwór, na plac zabaw, na spacer itp. Ciąga za rękę, próbuje oderwać zaangażowaną mamę od komputera, i nic !  I wtedy tupie i skacze i próbuje wszelkich swoich sprawdzonych do tej pory zachowań mających zwrócić na siebie uwagę. Wiecie wychowanie dwulatka, jest naprawdę skomplikowane, i nade wszystko wymaga nieskończonych pokładów cierpliwości, ja co dzień się jej uczę, odkładając zapasy do półki wewnątrz siebie - na później - z pewnością się jeszcze przydadzą.
Walka z pieluchą trwa, dwulatek chociaż rozumny, pewnych rzeczy nie kontroluje. Niewątpliwie jest to najbardziej skomplikowany etap w życiu małego człowieczka - jak do tej pory.

Więc nie będę już więcej wystawiać cierpliwości dwulatka na próbę, skończę później, teraz czas poszaleć na placu zabaw !

***


Ten blog jest poświęcony głównie moim wyczynom szyciowym, jednak chciałam Wam o czymś opowiedzieć... o drugiej mojej pasji.... niektórzy mnie znają i wiedzą o mojej miłości (tak, mój mężczyzna nią jest, ale nie o nim tutaj), a Ci którzy z tej strony mnie jeszcze nie poznali, mają okazję teraz - tutaj.

Zatem do rzeczy - moją wielką miłością jest natura, co się z nią wiąże... specjalnym uczuciem moje serce postanowiło obdarować pewien żywioł - OGIEŃ. Już jako nastolatka zaczęłam uczyć się sztuki władania nim, i panowania nad nim - i tu Was zaskoczę - bo wcale nie jestem strażakiem :D
Kocham dobrą zabawę, muzykę, taniec, i ogień - łączę wszystkie te elementy w całość. I jak już sobie zapewne wyobrażacie wychodzi z tego dosyć energetyczna mieszanka.
Zaczęłam tańczyć, trudno określić jak dawno temu - czas tak szybko leci - sądzę, że jakieś 14 lat temu. I ciągle nieznudzona, idę tą drogą, i ciągle daje mi to niesamowicie dużo frajdy i spełnienia.
Tańcząc czuję, że jestem na swoim miejscu, czuję się dobrze wśród płomieni. Koncentruję się tylko na tym co mnie otacza, i na tym co dochodzi do moich uszu. Wierzcie mi - słyszę muzykę, która zazwyczaj towarzyszy występom, ale słyszę również muzykę ognia, jego krzyk, śpiew, szept, jego instrumenty i iskry które wypuszcza w świat, dając życie, które zjada czas.

Moja pasja związana z ogniem, zajęła tak dużą część mojego życia, że nawet mojego mężczyznę wciągnęła i zjadła, przeżuła, łyknęła, i strawiła. Zaraziłam go. Teraz stanowimy duet. I jest nam z tym dobrze.



Przed urodzeniem dziecka, z pewnością występy były częstsze i bardziej niebezpieczne, teraz sytuacja wymaga nieco korekty. Maniulę - póki co ogień przeraża, ale ciągle żywię nadzieję, że jeśli zobaczy ile frajdy sprawia to jej rodzicom, i jak się potrafimy bawić ogniem - przestanie się bać. Na tą chwilę - nic na siłę ;)

Zatem, chociaż na dworze upalnie - to postaram się jeszcze nieco podgrzać klimat ;)
Chociaż zamawiane imprezy robimy rzadziej, to nie odmawiamy sobie przyjemności obcowania z ogniem na plaży po naszej stronie Wisły - tej bardziej dzikiej.









Oczywiście - przyznać trzeba - że stroje na pokaz wykonujemy sami :)




W temacie zdjęć :) Oczywiście najlepszy efekt z ogniem jest o zmroku.... ale to nie wszystko :)
Gdy jest jasno też się bawimy ;) organizujemy pokazy kuglarskie w zakresie: żonglerka, szczudła, flover stick, devil stick, flagi, oraz warsztaty.

Szarawary robione na wzór kozackich spodni, wykonane własnoręcznie ;) 
czy wspominałam o naszej pasji do gotowania ? ... ;)


szczudła wyszły spod ręki Michała

Sprzęt i stroje zazwyczaj wykonujemy sami, czasem wspieramy się (w zakresie sprzętu ogniowego) specjalistycznymi sklepami, a czasem po prostu sklep żelazny i internet. Ogranicza nas tylko wyobraźnia :D
Często do pokazów dołączamy różne konstrukcje płonące. Współpracujemy zarówno z grodami rycerskimi, teatrami, kawiarniami, pubami, klientami indywidualnymi, organizatorami wesel, bankietów i eventów, jak też sami wystawiamy spektakle teatralne. Ogień dla nas to zabawa, pasja i przyjemność, jesteśmy szczęśliwi robiąc to co robimy :)

Jeżeli Was zaciekawiłam i chcecie więcej, piszcie, coś poradzimy.
Jeżeli macie pytania w zakresie pokazów piszcie mejle - odpowiem na każdy :)
Jeżeli chcecie nas na swojej imprezie - piszcie mejla.

Pozdrawiamy Wszystkich gorąco !

P.S. Zamieszczone zdjęcia nie są naszego autorstwa, zawdzięczamy je zarówno amatorom, jak i profesjonalistom. Dziękujemy Wam wszystkim !