poniedziałek, 3 listopada 2014

Koń jaki jest, każdy widzi

Zaczęło się, nie wiem jak. Przyszło, nie wiem skąd. Ot tak. Pewnego dnia, w czasie, gdy już szerzej otworzyła oczy na świat, i więcej pojmować z niego zaczęła, przypomniała sobie, być może, a być może dostrzegła na nowo, że konie to istoty do kochania. Mania zaczęła się interesować koniami, jakieś pół roku temu, czyli mając nieco ponad 1,5 roku. I od tej pory tylko koń jest fajny, i wszystko z koniem. Książki z koniem, bajki z koniem (jeśli jakieś znacie, proszę podrzućcie wiadomość, bo wymiękam), do zabawy również konie. Ogólnie nieco koniowaty okres, się nam rozpoczął. Mania zaczęła konne jazdy, przy okazji lekcji konnej mojej siostrzenicy. Była zachwycona w każdym calu, nie widziałam w niej absolutnie żadnego lęku.
Osobiście mam pewną awersję do współczesnych bajek, tych o koniach też, mówię tu o kucykach które walczą z innymi kucykami, mówią, tańczą, i są takie .... ludzkie, te bajki są doprawdy straszne! Niestety dzieciom się podobają, i dzieci takie kucyki, w domu też chcą mieć. Więc walczę, podejmując rękawicę rzuconą przez mass media. I tworzę.... i stworzyłam pewnego konia, do kochania.


***
Wieczorem, zabrałam się do pracy, zrobiłam wykroje kilku nowych rzeczy, plus grube, nieprzemakalne rękawiczki dla M. Robi się naprawdę zimno ! szczególnie na placu zabaw, aż się zaczynam trząść jak pomyślę, że gołe rączki dotykają tych namarzniętych metalowych uchwytów.... brrrrr. Trzeba zrobić rękawiczki, to mój priorytet. Więc wykroiłam, co wykroić miałam, z myślą, że pozostawię do zrobienia na później, pójdzie szybciej. Mania oczywiście obok mnie krążyła, co chwilę spoglądając badawczo w moją stronę. W końcu nie wytrzymała, i podeszła, pytając co robię, i czy może na kolana ;) Zaczęłam jej tłumaczyć, że rękawiczki bo zimno..... i powiedziałam, nie ugryzłam się w język, wypaplałam.... "mama szyje konia".... W jej oczach rozbłysły iskierki, otworzyły się drzwi, których się nieco bałam. Mania od tej chwili nieustannie stała przy mnie i pytała " a konia...?", "a może konia?" .... Zastanawiałam się po co ja z tym wypaliłam, zamiast uszyć w spokoju, i dać gotowego do zabawy.... trzeba rzucać wszystko i robić konia JUŻ ! GALOPEM ! Bo dziecko stoi i czeka ;) Chciał, nie chciał wszystko inne poszło na dalszy plan, a Mania włączyła się w szycie konia, wypychając razem z tatem nóżki. Praca - można powiedzieć rodzinna.
Co powstało, zobaczcie, oceniajcie :)



Taki z niego trochę osiodłany dzikus ;)


Koń jaki jest, każdy widzi. Koń jak to koń, lubi biegać, zatem nie było innego wyjścia jak doczepić nogi na guziki. Muszą być przecież ruchome !



Część szyta ręcznie (w ogromnym pośpiechu), a część maszynowo (z równie dużym pośpiechem). Koń uszyty z resztek dresówki jakie zachomikowałam, z pozostałych prac. Siodło z nowego materiału jaki, już jakiś czas temu nabyłam, z myślą o letnich spodniach, a szalona grzywa z miśka okalającego kaptur od kurtki zimowej ;) Gównie przez tą grzywę wyszedł nieco szalony i może trochę podobny do lwa .... Nieprawdaż ?

4 komentarze:

  1. Prześliczny ten konik, a grzywę ma zabójczą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Grzywa, rzeczywiście, nieco jakby zbyt duża, ale dzięki temu wygląda jak prawdziwy mustang ;)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad !